W naszej praktyce pojawił się ostatnio bardzo ciekawy wątek dotyczący działalności regulowanej i sytuacji, w której działalność taką wykonują podmioty nie posiadające odpowiednich uprawnień. Nie chodzi mi jednak o konsekwencje natury publicznoprawnej mające zwykle postać sankcji administracyjnych, a czasem nawet wykroczeniowych czy karnych. Chciałbym się pochylić nad konsekwencjami jakie brak lub utrata stosownych uprawnień wywiera na możliwość realizacji zawartych kontraktów.
Żyjemy w tak złożonej i skomplikowanej rzeczywistości gospodarczej, że nikogo nie dziwi już fakt, iż duża część gospodarki funkcjonuje w formie mniej lub bardziej regulowanej. O ile na antypodach myśli politycznej pojawiają się nieraz koncepcji kompletnej deregulacji to można uznać, że panuje aktualnie konsensus co do tego, że część strategicznych sektorów gospodarki funkcjonuje w formule, która daje organom państwa możliwość kontroli, ingerencji, przyznawania, a także odbierania koniecznych uprawnień. W ten sposób funkcjonuje od lat branża energetyczna, zbrojeniowa czy wodociągowa. Uprawnienia do wykonywania określonej działalności są też od lat koniecznym elementem branży odpadowej, a cały przemysł funkcjonuje w oparciu o pozwolenia, które regulują zasady emisji zakładów.
Celowo dokonuję tutaj pewnego uproszczenia wrzucając do jednego worka wpisy do rejestrów działalności regulowanej, koncesje, zezwolenia czy pozwolenia przyznawane na działalność konkretnej instalacji. Niezależnie bowiem od tego w jaki sposób uzyskiwane są dane uprawnienia ich brak powoduje, że dany podmiot nie jest w stanie kontynuować działalności operacyjnej w regulowanym zakresie, a jego kontrahenci tracą możliwość współpracy z nim.
Warto pochylić się w tym zakresie nad konkretnymi przypadkami. Wyobraźmy sobie instalację do produkcji odlewów stalowych. Z uwagi na emisyjność tego rodzaju działalności operator instalacji posiada pozwolenie zintegrowane określające dozwolone poziomy emisji, a także technologie jakie muszą być w instalacji stosowane, żeby te emisje ograniczać. Operator kontraktuje zamówienia na odlewy, a jego kontrahenci składając zamówienie są przekonani (a zwykle także zapewniani przez operatora), że instalacja posiada pozwolenie zintegrowane lub inne pozwolenie umożliwiające jej zgodne z prawem funkcjonowanie. Brak pozwolenia powoduje, że instalacja nie będzie mogła funkcjonować zgodnie z prawem, a tym samym nie będzie mogła zrealizować zlecenia.
Innym przykładem może być podmiot zawierający umowę sprzedaży energii elektrycznej w prowadzonej przez siebie instalacji PV (tzw. PPA). Jego kontrahent zawierając umowę z całą pewnością oczekuje, że wytwórca posiada koncesję na wytwarzanie lub wpis do rejestru małych instalacji (w zależności od wielkości). Brak koncesji (lub wpisu) oznaczać będzie, że instalacja nie będzie mogła dostarczyć umówionej ilości energii, a sama umowa będzie dla odbiorcy bezużyteczna.
Brak uprawnień w momencie zawierania umowy
Jaki jest w takim razie rynkowy standard profesjonalizmu, w zakresie weryfikacji posiadania przez kontrahenta odpowiednich decyzji administracyjnych? Wydaje się, że dość wysoki. Przy czym trzeba tu odróżnić sytuację, w której kontrahent jest wprowadzany w błąd od sytuacji, w której nie dochowuje należytej staranności w badaniu drugiej strony kontraktu od sytuacji, w której uprawnienia są tracone w wyniku określonych okoliczności.
W pierwszym przypadku powstaje pytanie o możliwość skutecznego wprowadzenia w błąd. Jeżeli mamy do czynienia z podmiotem, który powinien figurować w powszechnie dostępnym rejestrze (np. podmioty wytwarzające energię elektryczną), to wprowadzenie w błąd w zakresie posiadania odpowiednich uprawnień jest utrudniona i w większym stopniu obciąża drugą stronę, która nie zweryfikowała kontrahenta pomimo możliwości sprawdzenia publicznie dostępnych danych. Jeżeli jednak informacje nie są publicznie dostępne, albo w wyniku braku aktualizacji rejestru nie są aktualne, to odpowiedzialność drugiej strony zostaje znacząco pomniejszona, a nawet całkowicie zniesiona. Ponadto w takich sytuacjach zawsze powinna podlegać ocenie treść złożonych drugiej stronie oświadczeń w kontekście posiadania wszelkich wymaganych prawem zgód, zezwoleń i pozwoleń do wykonywania przedmiotu umowy.
Z prawnej perspektywy taki stan można oceniać na kilka sposobów. Z jednej strony istnieje orzecznictwo mówiące, że jest to po prostu problem wykonawcy i jeżeli nie może on wykonać zleconego mu zadania w wyniku braku odpowiednich kwalifikacji czy uprawnień to ponosi po prostu z tego tytułu odpowiedzialność odszkodowawczą. W takich warunkach jednak sekwencja zdarzeń zwykle powoduje olbrzymie straty po stronie wprowadzonego w błąd w tym w szczególności z uwagi na brak możliwości zrealizowania własnych zadań – nierzadko również mających wiele wspólnego ze sferą użyteczności publicznej (energetyka, czy też gospodarka odpadami). W takich warunkach zaburzenie współpracy z powodu braku realizacji powoduje kaskadowo szereg konsekwencji wyrastających ponad relacje dwóch przedsiębiorców. Na pewno dobrym rozwiązaniem ze strony wprowadzonego w błąd będzie podjęcie działań zmierzających do wyjścia z toksycznej relacji umownej z powołaniem się na zawarcie umowy pod wpływem błędu.
Można również rozważać czy sytuacja, w której jedna ze stron nie ma prawnej możliwości realizacji swojej części umowy stanowi tzw. niemożliwość pierwotną świadczenia. Jest to stan, w którym już na wstępie wiadomo, że wykonanie umowy będzie niemożliwe (prawnie lub fizycznie). Skoro wykonawca umowy nie może z prawnej perspektywy wykonać świadczenia to taka umowa może być uznana za niemożliwą. W takiej sytuacji kodeks cywilny przewiduje sankcję nieważności i takiej umowy nie da się już w żaden sposób naprawić. W piśmiennictwie sygnalizuje się co prawda, że niemożliwość może mieć tylko wymiar obiektywny, tzn. nie może dotyczyć sytuacji konkretnego wykonawcy, ale nie jest to stanowisko jednolite.
Utrata uprawnień w trakcie realizacji umowy
Inaczej rzecz się ma w sytuacji, gdy strona umowy właściwe uprawnienia co prawda posiadała, ale utraciła je w trakcie realizacji umowy. Tutaj kluczową rolę pełnić będzie stopień zawinienia strony, która utraciła uprawnienia do wykonywania działalności objętej umową. Jeżeli kontrahent ponosi odpowiedzialność za ich utratę to najprawdopodobniej poniesie również odpowiedzialność za niewykonanie umowy wobec swojego kontrahenta. Dobrym przykładem będzie w tym zakresie sytuacja podmiotu, który posiadał zezwolenie na przetwarzanie zmieszanych odpadów komunalnych, ale prowadził działalność w sposób naruszający zasady ochrony przeciwpożarowej. W konsekwencji zezwolenie zostało mu cofnięte przez właściwy organ, a kontrahenci (w tym przede wszystkim podmioty odbierające odpady od właścicieli nieruchomości) nie mogą już dostarczać mu odpadów pomimo wiążących ich umów.
Jeżeli jednak utrata uprawnień wynikałaby np. ze zmiany prawa, która daną technologię przetwarzania odpadów uznałaby za niedopuszczalną to odpowiedzialność przedsiębiorcy nie byłaby już tak jednoznaczna. Wówczas moglibyśmy mówić o niemożliwości następczej świadczenia (aczkolwiek również w tym przypadku sygnalizuje się często, że musi to być niemożliwość obiektywna – niezwiązana z warunkami konkretnego podmiotu). Taka niemożliwość powoduje z kolei wygaśnięcie zobowiązania bez wzajemnych odszkodowań. Skoro bowiem dana technologia przestała być dopuszczalna przez prawo to każdy przedsiębiorca będący operatorem takiej instalacji nie może już wykonywać za jej pośrednictwem dotychczasowej działalności. W takich warunkach spełniony zostaje warunek obiektywnego charakteru przeszkody a strony – słusznie – nie muszą martwić się o ewentualne roszczenia odszkodowawcze. Pozostaje to również w związku z ogólnymi zasadami odpowiedzialności odszkodowawczej – skoro nie nikt nie ponosi winy za zaprzestanie wykonywania umowy to nikt też nie powinien w takiej sytuacji ponieść odpowiedzialności odszkodowawczej.
Powyższe rozważanie są jedynie wstępem do dyskusji o wszystkich możliwych konsekwencjach braku uprawnień niezbędnych do prowadzenia działalności regulowanej bądź też uciążliwej dla środowiska. Tym niemniej temat jest niezwykle ciekawy i na pewno każdy tego rodzaju przypadek będzie stanowił nie lada zagwozdkę dla zajmujących się nim prawników.